Panika Pokémon - masowa histeria, atak padaczki fotogennej czy hipnoza?

Panika Pokémon - masowa histeria w Japonii

Panika Pokémon

Japońskie władze podały, że przynajmniej 618 dzieci w Tokio w jednym momencie dostało konwulsji, wymiotów, podrażnień oczu oraz innych przerażających objawów w czasie oglądania odcinka Pokemonów wyemitowanego 17 grudnia 1997 r. Z tego ponad 100 małych widzów musiało być hospitalizowanych. W skali całego kraju mogło ich być nawet kilkanaście tysięcy. Odcinek nr 38 o tytule "Dennō Senshi Porygon" (jap. "Elektryczny żołnierz Porygon"), który po Japonii miał zostać wyświetlony w 30 innych krajach, natychmiast został usunięty z programu i nie był wyświetlany już nigdy więcej. Mimo to, wywołał szeroki odzew w mediach i popkulturze (był parodiowany m.in. w Simpsonach, czy Southparku). 

W tym odcinku Pikachu i jego ludzcy przyjaciele Satoshi, Kasumi i Takeshi odkrywają, że w lokalnym Centrum Pokémon jest coś nie tak z urządzeniem transmitującym Poké Ball. Aby rozwiązać problem muszą dostać się do wnętrza komputera. W pewnym momencie napotykają przeciwnika o nazwie Porygon. Wywiązuje się bitwa, podczas której Pikachu wykorzystuje swój elektryczny atak, aby zatrzymać "bombę wirusową". Tutaj nastąpiła szybka animacja serii migających świateł. Wystarczyło kilkanaście minut powtarzających się efektów wizualnych, by 685 dzieci w całej Japonii trafiło do szpitali (z czego dwoje pozostawało w szpitalu przez ponad dwa tygodnie). Akcje Nintendo, firmy produkującej gry, oparte na anime, spadły o około 3,2%. W wyniku tego incydentu Nintendo zakazało wyświetlania odcinka i od tego czasu nie był on emitowany już w żadnym kraju. Był to incydent, ale odbył się szerokim echem. O "Panice Pokémon" i "Szoku Pokémon" mówiły media na całym świecie. 

Ataki, które ogarnęły Japonię, były tematem doniesień medialnych jeszcze tego samego wieczoru. Podczas wiadomości kilka stacji powtórzyło migającą sekwencję wyświetloną w feralnym odcinku, co spowodowało ataki u kolejnej grupy dzieci. Nie wiadomo jednak, na ile osób wpłynęła ta "druga fala". Choć telewizja Tokio przeprosiła, zawiesiła program i rozpoczęła poszukiwanie przyczyny ataków, została oskarżona przez oburzone matki o ignorowanie zdrowia dzieci w wyścigu o oglądalność. Niebawem na wszystkich pudełkach z odcinkami serialu i bezpośrednio przed bajką pojawiły się etykiety ostrzegawcze. Serial powrócił na antenę na wiosnę 1998 r. i szybko awansował na trzecie miejsce w rankingach oglądalności.

Pokemony (jap. Poketto Monsuta) to już swoisty fenomen. Stworzył je i rozwijał przez 6 kolejnych lat Satoshi Tajiri. Później wszystko potoczyło się szybko. Powstały niezliczone gry, komiksy, strony internetowe, filmy, czasopisma, kluby, płyty CD, książki, karty kolekcjonerskie, a ponad rok temu nawet gra na smartfona PokemonGo. Do 16 grudnia 1997 r. animowane stworki stwarzały zagrożenie wyłącznie dla portfela.

CO WŁAŚCIWIE SIĘ STAŁO?

Lekarze mówili, że dzieci "weszły w stan podobny do transu, czy hipnozy, narzekały na duszności, nudności i złe widzenie" (Snyder 1997). Według gazety Yomiuri Shimbun, "dzieci zemdlały podczas transmisji, dostały konwulsji i wymiotów". Z kolei Nextgeneration.com podaje jeszcze nieco inny zestaw dolegliwości: "Większość dzieci twierdzi, że czują się chore i mają problemy ze wzrokiem". Sami poszkodowani pamiętają zazwyczaj tylko błysk na ekranie i napinające się mięśnie.

Co spowodowało, że ok. półgodzinna bajka stała się tak niebezpieczna? Powszechnie winę przypisuje się epilepsji światłoczułej. Dzieci były wyjątkowo wrażliwe na szybkie błyski i zmiany kolorów na ekranie, które spowodowały u nich napad padaczki. 20-letnia historia nosi jednak również znamiona charakterystyczne dla masowej histerii.

Chociaż jasne błyski wydają się być prawdopodobnym winowajcą, używano ich już setki razy wcześniej i nic podobnego się nie stało. Technika ta, zwana paka-paka, wykorzystuje migające na przemian różnokolorowe światła, aby wytworzyć napięcie. Jest powszechnie stosowana i charakterystyczna dla japońskiej techniki animacji używanej w Pokemonach (oraz wielu innych popularnych kreskówkach, jak Voltron, Sailor Moon i Speed Racer). Tym razem coś się jednak zmieniło, prawdopodobnie zastosowano inną liczbę błysków lub długość ich trwania. Producent Takemoto Mori używał praktycznie identycznych paka-paka w większości poprzednich odcinków, z niewielkimi różnicami w kombinacjach kolorów i tła. Wszystkie epizody zostały wstępnie sprawdzone i nie zgłaszano żadnych problemów. Po czterech miesiącach Nintendo ogłosiło, że nie może znaleźć jasnej przyczyny wybuchu epidemii. Powstało wiele prac naukowych na ten temat, ale nikomu nie udało się udowodnić nic ze stuprocentową pewnością.

Naukowcy sugerują, że "napady spowodowały gwałtowne zmiany koloru w kreskówce", szczególnie między czerwienią a błękitem. Sprawę miały dodatkowo pogorszyć zwyczaje dzieci i konfiguracja domów w Japonii, które są zwykle dość małe. Telewizory z dużym ekranem są tam normą, a większość dzieci siedzi bardzo blisko telewizora. Zdarzają się też badacze, którzy wątpią, by część objawów faktycznie była spowodowana bajką.

"Wiele zgłaszanych objawów (np. bóle głowy, zawroty głowy, wymioty) są mniej typowe dla napadów padaczki niż dla masowej histerii. Odwrotnie, objawy, które są związane z napadami padaczkowymi (np. ślinotok, sztywność, przygryzanie języka) nie wystąpiły u ofiar Pokemon. Trzy inne objawy (konwulsje, omdlenia i nudności) są związane zarówno z padaczką, jak i masową histerią" – zauważa Mark Bloch.

W roku 2001 Benjamin Radford badał tajemniczy incydent z 1997 roku, kiedy to tysiące japońskich dzieci dostało ataków padaczkowych podczas oglądania odcinka filmu animowanego Pokémon pt. „Dennō Senshi Porygon”, czyli "Elektryczny żołnierz Porygon". Mimo że wielu lekarzy wysnuło zaawansowane teorie, włączając w to padaczkę fotogenną, Radford przedstawił dowody, że incydent był zakorzeniony w masowej histerii. Artykuł został opublikowany w magazynie Southern Medical Journal. Współautorem był Robert Bartholomew.

Z kolei Bob Riel podkreśla: "Jedną z najważniejszych cech japońskiego sposobu myślenia jest jego zbiorowa natura. Tego naucza się od początku. W przeciwieństwie do zachodnich dzieci, które uczą się być niezależnymi myślicielami, japońskie dzieci są kształtowane w sposób, który podkreśla współzależność i poleganie na innych. Wiele japońskich nawyków i zwyczajów wynika z tego pragnienia utrzymania grupy. Ten typ zbiorowego porządku społecznego stanowi podatny grunt dla zarażenia masową histerią". Jak było naprawdę? Po 20 latach nadal nie mamy co do tego pewności.

Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.